Nasze relacje: Wielcy Kompozytorzy- wielkie jubileusze.

Powiększ rozmiar tekstu

Piątek. 29 października 2021 r. Toruń.Sala Koncertowa CKK Jordanki.
Koncert: Wielcy Kompozytorzy- wielkie jubileusze.

Wystąpili:
Maria Rozynek-Banaszak – sopran
Elżbieta Wróblewska – mezzosopran
Sylwester Mulczyński – tenor
Grzegorz Szostak – bas
Chór Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (przygotowanie – Tomasz Kotwica)
Chór Akademicki Politechniki Bydgoskiej (przygotowanie – Agnieszka Sowa)
Chór Akademicki UMK w Toruniu (przygotowanie Arkadiusz Kaczyński)
Toruńska Orkiestra Symfoniczna
Adam Banaszak – dyrygent

  1. Part – IV Symfonia „ Los Angeles”

A.Mozart – Requiem d- moll KV 626

IV Symfonia „ Los Angeles” składa się z trzech części: Con sublimita, Affannoso, Deciso, ale wszystkie utrzymane są w niezwykłej, majestatycznej formie.

Dyrygent podniósł batutę i delikatne smyczki, subtelna harfa, ostre kotły i perkusja rozpoczęły ulotne, nieziemskie, niedotykalne, muzyczne widowisko.Popłynęły pierwsze dźwięki, ciche, delikatne jak dotyk aksamitu, jak muśnięcie kropli rosy na zbudzonej ze snu porannej, letniej trawie..Zajaśniało, zagrały.Struny światła, dotykały tego, co jawne i ukryte, przenikały się niezwykle delikatne tony.Rozbrzmiewała muzyka prawie biała, przezroczysta, otuliła słuchaczy jakby ślubnym welonem, nostalgią za tymi, których nie ma, za nirwaną. Napełniła słuchaczy pokorą i uniżeniem.

Trzeba było „ucho natężać ciekawie”, żeby usłyszeć głos z nieba. I nagle nie było bólu, grzechu, tylko trwanie, trwanie. Smyczki zachowywały się jak pisklęta, dzieci orła, ale jakieś syte, bez niepokoju i oczekiwania.Zastygłe, uśpione. Muzyka błagała, dotykała niedotykalnego, umykała, przenosiła do Empireum – siedziby Boga. Dźwięki jak kolory z jednej palety, krzyżowały się, łączyły barwy, powstawały nowe, tak niezwykłe, że aż niemożliwe.Budziły zachwyt, napięcie i prowadziły w tej wędrówce do Boga po wieczną nagrodę. Ta muzyka prowadziła do raju, krainy, gdzieś zawieszonej, lazurowej, z nielicznymi plamami chmur, leniwymi, spokojnymi jak oczy anioła.

Ale ten bezruch delikatny jak lot ćmy, był jakby złowieszczy. Zapowiadał ciszę przed burzą. I tak też się stało.Odezwały się dzwony, perkusje, chorał smyczków, napięcie, oczekiwanie, przerażenie, Obudziły się złe wspomnienia, wróciły chwile nieistotne, ułożyły się w zakola, powroty do niepotrzebnego. Dźwięki jak światło rozpadły się na pasma, każde przez chwilę drżało inaczej, potem uspokojone wracały do szeregu, przerażone swoją bezmyślnością. Ujarzmione, brzmiały cichutko, zastygłe w spokoju. Ich chwilowa radość zamienia się w smutek, subtelne i przezroczyste nuty prowadzą do refleksji, do medytacji.

Muzyka kończy swój bieg.Opowiedziała o świecie pełnym sprzeczności, ale wskazała drogę ku Najwyższej Doskonałości.

Requiem Mozarta

Powiało grozą, melancholią, ale też romantyzmem, świętością, tajemnicą i nieskończonością. Powietrze zadrgało, zagęściło się i prawie namacalnie nasączyło się oczekiwaniem.
Listopadowy czas otwiera świat i spotykają się dwie sfery, ta niebiańska i ta ziemska. Patrzymy dalej, kierujemy wzrok ku sprawom osobistym, świadomi, że jeszcze nie przyszedł czas apokalipsy. Ale muzyka już go zapowiedziała. Zabrzmiała, ściemniała, nasączyła się żalem, pragnieniem, prośbą, a do nieba wzniosły się głosy instrumentów, chóru i solistów. Dramatyczny, piękny sojusz Doskonałości i Dobra. Dźwięki nabrzmiewają żalem, gwałtowną prośbą, idą do nieba.W

proszą, upominają się o wiekuiste szczęście, wielbią swoimi hymnami- modlitwami, przekonaniem, że do Boga dojdzie każdy.
Monumentalnie, nieziemsko brzmią prośby, przeplatają się gwałtowne, wysokie, anielskie tony i męskie, stłumione, żarliwe. Oto nastał Bożego gniewu dzień, głosy przepełniły się strachem, zabrzmiały trąby, wstali umarli zbudzeni ze snu, zdumieni błagają o sprawiedliwość, zbawienie, wzdychają, a skrzypce, fagoty, puzony pokazują drogę.W Offertorium – błaganie narasta, by człowiek został ocalony od paszczy bestii. W Sanctus potężny głos chóru wielbi, śpiewa Hosannę na Wysokości.Jakże inaczej brzmi Agnus Dei – Baranku Boży, a jak inaczej Communio – Światłość.Trąbki, kotły, fagoty, niskie i wysokie smyczki, grają łkające fugi obrazujące płacz. Ból i strach. Nadzieja i lęk.Spokój pokonuje wreszcie niepokój. Żałoba. Ukojenie.

Nagle wchodzą puzony, trąbki, kotły. Śmierć.

Trwoga. Panie, zmiłuj się nad nami! Zbaw mnie!Ufam Ci!

Płacz, szloch, ból. Sąd ostateczny i jego groza w głosach chóru, instrumentów, solistów. Requiem to po łacinie znaczy tyle, co odpoczynek. Cichnie trwoga, cichną instrumenty, słyszymy, że oto anioły prowadzą dusze na zielone, niebiańskie łąki, w wieczność.

Uspokojony, głęboko wzruszony człowiek pochyla głowę. Koniec koncertu.Dysonans, zgrzyt.

Wiesława Chmielewska

Dziennikarka MYwToruniu.pl



Urodziłam się na Mazowieckiej Równinie, a w moim oknie, jak pisał poeta,  „pole i topole”. Skończyłam jakieś szkoły (nawet wyższe), wiedziona sercem znalazłam się na pięknej ziemi mazurskiej, by ostatecznie, zupełnie niedawno, zamieszkać w Toruniu. Mam zasadę, która brzmi (słowa poety): „Nie bądź pewny, że masz czas, bo pewność niepewna”. Wiele „robiłam” w życiu dla innych, mniej dla siebie i chciałabym, by tak pozostało. Fascynuje mnie „gotyk na dotyk”, lubię ludzi, kocham najbliższych.